Wczoraj spotkałam po raz kolejny tą
dziewczynę, szczupła brunetka z włosami średniej długości.
Wyglądała mi na dwudziesto kilkulatkę. Jej wzrok emanował
spokojem, ale i wielkim smutkiem. Ciekawe co takiego przeszła, że
zagościł w jej spojrzeniu. Zawsze siedzi na tej samej ławce i
czyta. Co chwilę ma inną książkę, wiem bo od jakiegoś czasu ją
obserwuję. Chyba to lubi, czytać, a nie to, że ją obserwuję.
Widać, że przeżywa to co jest w nich zapisane. Nie wstydzi się
śmiać i płakać, nawet czasem złorzeczy na jakichś bohaterów.
Trochę to śmieszne chyba jest, no bo jak można ekscytować się
czymś fikcyjnym? Tym razem miała ze sobą sfatygowany egzemplarz
„Ani z Zielonego Wzgórza” Montgomery, była ona
pozaznaczana wieloma karteczkami, na których było coś nabazgrane,
chyba jej przemyślenia. Było widać, że czytano ją wiele razy, a
i tak wyglądało jakby poznawała historię po raz pierwszy.
Zachłannie pochłaniała kolejne zdania, niecierpliwie przewracała
kartki… Do czasu aż podniosła głowę i spojrzała prosto na mnie
i się odezwała.
- Pani mi się przygląda.
- Przepraszam, nie chciałam
przeszkadzać. - speszyłam się i spuściłam wzrok.
- Nie szkodzi, ale to nie jest pierwszy
raz i pomyślałam, że się odezwę. - odpowiedziała ze spokojem i
wydawało mi się, że z uśmiechem. Gdy odważyłam się na nią
spojrzeć z ulgą ujrzałam uspokajający uśmiech.
- Tak. Może to dziwnie zabrzmi, ale
fascynuje mnie pani, a raczej pani zachowanie. - odpowiedziałam
nieśmiało i naglę zobaczyłam jak wybucha szczerym śmiechem.
- Przepraszam za ten śmiech, ale
jeszcze nikt mi nie powiedział, że jestem dla niego fascynująca.
Możemy przejść na ty? Staro się czuje jak ktoś mi pani mówi.
- Oczywiście, Elżbieta jestem, dla
znajomych Ela.
- A ja jestem Aleksandra, dla znajomych
Alex. Z tą fascynacją… Chodzi ci o to, że czytam?
- Nie, nie. Może nie do końca o to,
że czytasz, ale o to, że nie boisz się okazywać tego co czujesz w
trakcie czytania.
Alex spojrzała na mnie przenikliwie i
nagle odpłynęła gdzieś myślami. Nie były one zbyt miłe, bo w
jej oczach zamajaczył ból i rozpacz, emocje które od dawna widzę
często u siebie. Po chwili się otrząsnęła i ponownie na mnie
spojrzała.
- Wiesz, kiedyś w ogóle nie
pokazywałam, że coś czuję. Prawdę mówiąc nic nie czułam
wtedy. Po prostu funkcjonowałam z dnia na dzień… Tak jak ty
teraz, prawda?
- Nie wiedziałam, że to aż tak
widać. Innych udaje mi się przekonać, że jest wszystko porządku.
- odpowiedziałam.
- Też cię obserwowałam. W twoim
życiu wydarzyło się coś co cię złamało i teraz dzień po dniu
niszczy. – stwierdziła bez ogródek.
- Ale… Ale… Skąd to wiesz?
Przecież mnie nie znasz.
- Nie, nie znam cię. Ale miałam to
samo. Jesteś cała spięta, niby ideał spokoju, a w środku chce ci
się wyć tak mocno aby tylko wykrzyczeć ból. Udajesz przed
wszystkimi, że się trzymasz, a gdy jesteś sama rozpadasz się na
milion kawałeczków.
Boże, to prawda! Wszystko co
powiedziała jest prawdą.
- Masz rację. Ale nie mogę! Staram
się, ale nie daję rady. Próbuję nie myśleć o tym co było i żyć
dalej, ale mimo tego, że minęło tyle czasu nie potrafię. - gdy
skończyłam mówić poczułam łzy na policzku. Pierwszy raz od
tamtego dnia zapłakałam. Przed obcą osobą, która jednak wydaje
mi się, że mnie rozumie.
- Ela, mogę ci coś powiedzieć? -
poczekała na moją zgodę i kontynuowała. - Wiem, że się nie
znamy, że może posuwam się za daleko, ale… Gdy miałam
dwadzieścia lat na moich oczach zginęli moi rodzice i narzeczony,
świat mi się wtedy zawalił, nie potrafiłam normalnie
funkcjonować. Bo ja też powinnam zginąć, tylko, że jak zwykle
się spóźniłam. Nic po tym nie czułam. Odsuwałam wszystkich od
siebie, aby tylko nie myśleć, nie czuć. To było straszne, nikt
nie mógł do mnie dotrzeć i dziwie się, że ktokolwiek ze mną
wytrzymał. Zapewne byłoby tak do tej pory, ale po dwóch latach los
dał mi szansę. Ktoś mi pokazał, że trzeba pamiętać o tym co
odeszło. Żyć dalej, ale nie zapominać przeszłości. Nie będę
ci wkręcać, że wszystko poszło gładko. Miałam wzloty i upadki,
początki były diabelnie trudne. Prawie zaprzepaściłam to co
ofiarował mi los. A teraz? Nadal bywa, że mam ochotę wyć i
zamknąć się w sobie, ale wiem też, że muszę żyć dalej,
cieszyć się z każdego dnia i sprawić by ci co odeszli byli ze
mnie dumni. Nie wiem co ci się przytrafiło i kiedy, ale wiem jedno.
Nie odsuwaj się od wspomnień. Musisz się z nimi uporać, jeśli
tylko to możliwe skupiaj się na tych pozytywnych. One dadzą ci
potrzebną siłę… Nie patrz na to co ci mówią tylko pomyśl co
czujesz, że musisz zrobić. Masz prawo być szczęśliwa, rozumiesz?
Osoba lub osoby, za którymi tak tęsknisz nie chcą byś tak żyła,
uwierz, oni pragną twojego szczęścia.
- To nie jest takie proste jak ci się
wydaje…
-Wiem. - przerwała mi, a gdy ujrzałam
jej wzrok zrozumiałam, że mimo innych tragedii, które nas spotkały
ona rozumie co czuję. Naprawdę rozumie.
Minęły cztery lata od jego śmierci,
a ja wciąż wegetuje. Może ta nieznajoma, Alex ma racje. Może
powinnam zacząć o tym myśleć, zacząć działać. Przecież mam
tyle radosnych wspomnień, pomyślałam.
- Przepraszam, Ela. Nie chciałam się
wtrącać, ale twoja postawa i wzrok. Zobaczyłam siebie sprzed kilku
lat i…
- Nie, w porządku. Tylko nie bardzo
wiem co odpowiedzieć. To trochę dziwna sytuacja, nie sądzisz?
- Tak, nawet bardzo. - odpowiedziała
ze śmiechem. - Dwie nieznajome kobiety rozmawiające w parku o…
życiu. Wiesz, mimo wszystko mam nadzieję, że uda ci się wrócić
do w pełni do życia. I, przepraszam, może jestem nachalna, ale ja
tu zawsze czytam czekając na moją Szansę wracającą z pracy, więc
wiesz gdzie mnie szukać.
- Dziękuję. Mogłaś mnie zignorować,
zwrócić uwagę żebym się nie gapiła, a ty zaczęłaś ze mną
rozmawiać. Tak po prostu. Okazałaś mi życzliwość. Zastanowię
się nad tym co mówiłaś. Naprawdę.
- Cieszę się. – odpowiedziała z
uśmiechem…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz