Uwielbiam kolejki w Urzędach
Pracy, zwłaszcza gdy jest lato i nie ma czym oddychać. Ludzie się
niecierpliwią, są podenerwowani i lepiej milczeć niż narazić się na ich nieprzychylne
spojrzenia. Dlatego też nie próbowałam przedostać się na początek kolejki, pomimo
tego, że jako osoba niepełnosprawna mogłam. Nigdzie mi się nie spieszyło i
miałam wyśmienity humor, bo nazajutrz wyjeżdżałam ze znajomymi na miesiąc do
wynajętego domku na Mazurach. Byłam już nawet spakowana, a w torbach więcej
miejsca zajmowały książki niż ubrania. W planach miałam czytać, czytać i
czytać, no może międzyczasie spać i trochę pozwiedzać.
- Jagoda, twoja kolej. – głos
mojej siostry - Ani - wyrwał mnie z rozmyślań.
Weszłyśmy do pokoju, a ja po
przywitaniu się podałam numer karty i po raz kolejny złożyłam podpis nie
oczekując żadnych ofert pracy. Niespodziewanie jednak pani za biurkiem
wpatrująca się w jakąś kartkę, nie patrzą na mnie i chyba nie pamiętając, że
siedzę na wózku przedstawiła mi ofertę pracy.
- Jest wolne stanowisko ochroniarza,
jest pani zainteresowana?
Oniemiałam na chwilę, ale gdy
spojrzałam na Ankę próbującą powstrzymać się przed wybuchnięciem śmiechem sama
ledwo się opanowałam i w miarę poważnie odpowiedziałam urzędniczce.
- Nie sądzę, by zatrudnili mnie
na te stanowisko, nie uważa pani? – specjalnie zaakcentowałam „te stanowisko” i
zaczęłam śmiać się duchu gdy dotarło do niej, że właśnie strzeliła gafę.
- Przepraszam, nie pomyślałam,
ja.. ja… - zaczerwieniła się i zupełnie nie wiedziała jak z tego wybrnąć. –
Tak, ekchem, to chwilowo nie mamy nic dla pani…
- Tak myślałam, do widzenia za
trzy miesiące. – pożegnałam się i czym prędzej wyszłyśmy, obawiałam się, że
żadna z nas już długo nie wytrzyma i zacznie się śmiać w głos. Słusznie
przypuszczałam, bo ledwo opuściłyśmy budynek i zaczęłyśmy chichotać jak
wariatki.
- Siostra! Jak mogłaś odrzucić
taką propozycję? Pomyśl, przechadzałabyś się po terenie i łapała złodziei.
- Ha ha ha ha, jakbym jakiegoś przyłapała i krzyknęła
„ochrona, proszę się zatrzymać”, nie miał by siły uciekać ze śmiechu. – otarłam
łzy, bo aż się popłakałam z ubawu. – Ty! Ale skuteczna bym była! Wracamy, chcę
tam pracować!
- Reszta skona ze śmiechu jak o
tym usłyszy. – siostra cały czas chichocząc złapała rączki wózka i poszłyśmy na
miasto po ostatnie zakupy przed wyjazdem.
***
W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Ponieważ
jedziemy w więcej osób Dawid załatwił większy samochód. Niby jedzie nas tylko siedmioro,
a bagaży jest tyle jakby jechało z dziesięciu. Trochę nieswojo się czuję, bo będą
dwie pary, moja mama no i ja oraz taki Rafał, którego nie zbyt dobrze znam, a
Dawid żartuje sobie, że to przeznaczenie i pod koniec pobytu będziemy razem.
Szczerze w to wątpię, Rafał jest fajnym chłopakiem, ale nie spojrzałby na mnie
w tych kategoriach. Po za tym dobrze mi samej i nie spieszno mi do kolejnego
związku. Pod czas jazdy oczywiście siedzieliśmy obok siebie, ale większość
drogi spędziłam czytając książkę na czytniku lub ogólnie rozmawiając ze
wszystkimi. Podróż minęła nam szybko, wesoło i bez żadnych komplikacji.
Cieszyłam się z tego wyjazdu, bo po domku i w jego pobliżu mogłam poruszać się
bez wózka, na kolanach, co dawało mi większą swobodę poruszania się.
- Jak tu pięknie i cicho. –
stwierdziłam po dojechaniu na miejsce. Kiedy reszta przenosiła bagaże rozejrzałam
się wokół domku, a potem weszłam do domku by się rozpakować i dowiedzieć co
planujemy na resztę dnia.
- Maja, gdzie mnie umieściliście?
– zapytałam przyjaciółki gdy się mijałyśmy w korytarzu.
- Ostatni pokój po prawej, tam
masz wstawione niższe łóżko. Jak skończy się rozpakowywać to przyjdź do kuchni
na kanapki, zaraz zrobię, bo ja się już rozpakowałam. Chłopaki z Anką pojechali
po więcej jedzenia, wieczorem zrobimy ognisko.
- Ok, dzięki. – weszłam do
swojego pokoju i zobaczyłam mamę zabierającą się za opróżnianie moich toreb. –
Mamo, sama to zrobię. Połóż się albo idź do Majki.
- Dobrze, już idę.
Patrzyłam jak wychodzi, a potem
ze śmiechem zaczęłam wyjmować swoje rzeczy i książki. Gdy skończyłam ogarniać
swoją przestrzeń sprawdziłam czy łóżko jest wygodne i dałam znać kilku
znajomym, że dotarłam i jak na razie jest spoko. Po tym poszłam do kuchni, bo
już trochę zgłodniałam. Kiedy weszłam do pomieszczenia zauważyłam, że Maja i
mama są na tarasie, rozejrzałam się za kanapkami i gdy zobaczyłam niżej talerz
chwyciłam go i już chciałam do nich dołączyć, gdy zobaczyłam, że są na nim
kanapki z samym masłem.
- Bardzo zabawne Majka! –
krzyknęłam w jej kierunku ze śmiechem – Sugerujesz mi, że powinnam zacząć się
odchudzać?
- Co? O czym ty mówisz? –
przyjaciółka weszła do kuchni i gdy spojrzała na talerz zaczęła się śmiać. – Oj
no, zagadałam się z mami i tak jakoś zapomniałam ci obłożyć.
Zrezygnowana pokręciłam głową i
sama też zaczęłam zwijać się ze śmiechu podczas gdy Maja poszła naprawić swoją
gafę.
- Dzięki za okazaną łaskę, o
pani! – nabijałam się gdy podała mi obłożony tym razem chleb.
***
Gdy godzinę później wrócili
pozostali, nasza trójka wciąż zaśmiewała się z wcześniejszej sytuacji. Mami,
która jako jedyna potrafiła się uspokoić na tyle by normalnie mówić
opowiedziała reszcie co się działo podczas ich nie obecności. Kiedy skończyła
oni również zaczęli się śmiać i żartować z Maki i ze mnie. Żartom i docinkom
nie było końca, a ja czułam, że ten wyjazd był nam potrzebny. Tylko nie bardzo
wiedziałam co mam myśleć o zachowaniu Rafała, który odkąd przyjechali ze sklepu
cały czas siedzi obok, dotyka mnie niby przypadkiem i mi się przygląda. Peszy
mnie tym, a Dawid oczywiście udaje, że nie widzi, jak proszę go wzrokiem, by
coś zrobił. Uduszę go kiedyś.
- No to my idziemy się
rozpakować, a Jagoda i Rafał pochowają jedzenie.
Gdy usłyszałam jego słowa
spojrzałam na niego z mordem w oczach i dałam do zrozumienia, że jest już
martwy.
- On też musi się rozpakować,
Majka mi pomoże. – gdy to stwierdziłam usłyszałam nagle obok siebie cichy męski
głos i spojrzałam w stronę mówiącego.
- Żaden problem, chętnie ci
pomogę. – powiedział patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
- Ok., to chodźmy. – podniosłam
się ze schodka i poszłam do kuchni. Gdy usłyszałam, że wszedł za mną odwróciłam
się i zapytałam. – Ty chowasz do lodówki, a ja do półek?
- Mi pasuje. – odparł z uśmiechem
i zabrał się za wypakowywanie siatek.
- Super. – mruknęłam i też
zabrałam się do roboty, ale po chwili ze śmiechem stwierdziłam. – Kurcze,
przyjechaliśmy na miesiąc, a wy nakupowaliście jakbyśmy mieli tu być z dwa.
- To Ania, chciała jeszcze
więcej, ale ją powstrzymaliśmy. – powiedział kucając blisko mnie i podając mi
makarony dokończył. – To jeszcze trzeba schować do szafki.
Wrzuciłam je na półkę, zamknęłam
szafle, kiedy się odwróciłam się i zobaczyłam, że Rafał jest w tym samym
miejscu. Spojrzałam na niego pytająco, a on tylko cały czas mi się przyglądał.
Poruszyłam się nerwowo i próbowałam wyminąć, ale złapał mnie za rękę i w końcu
się odezwał.
- Możemy pogadać?
- A nie robimy tego właśnie? –
zapytałam niepewnie.
- Możemy się przejść? Chciałbym
pogadać z tobą na osobności. Proszę.
- Ok, ok. Ale nie daleko, bo
chce sama… no wiesz.
- Jasne. – stwierdził z widoczną
ulgą kiedy zgodziłam się na rozmowę. Wstał i przepuścił mnie żebym mogła wyjść.
- Za domkiem jest ścieżka, możemy
nią pójść. – mówiąc to ruszyłam przed siebie. Szliśmy kawałek bez słowa aż w
końcu on się odezwał.
- Rozmawiałem z Dawidem o tobie
i…
- Co ten dureń ci na opowiadał? –
zapytałam przerywając mu w pół zdania – Nieważne. Cokolwiek ci nagadał to cię
wkręcał, wiesz jaki on jest. A jeśli kazał ci mnie niańczyć to nakopie mu do
tyłka. Nie musisz dotrzymywać mi towarzystwa, serio dam sobie radę, a…
- Jagoda! – przerwał mi stanowczo.
– To ja chciałem z nim o tobie pogadać. Nie pozwalasz mi się do siebie zbliżyć,
nie chcesz ze mą rozmawiać, a ja chciałbym cię bliżej poznać… Pytałem go co mam
zrobić.
- Co… O czym ty mówisz? -
spytałam zszokowana stając na środku ścieżki. – To jakiś żart? Bo jeśli tak, to
mało śmieszny.
- Nie, to żaden żart. Chciałbym
cię poznać, podobasz mi się, lubię cię, daj mi szansę, ok? Wiem, że nie
szukasz nikogo i dobrze ci samej, ale możemy spędzić trochę czasu tylko razem?
Mówiąc to kucnął przede mną i
patrzył mi prosto w oczy. A te jego spojrzenie! Przenikało mnie i sprawiało, że
serce zaczynało mi bić dwa razy szybciej. Nie widziałam w nim nic po za obawą,
nadzieją i szczerością, więc albo dobrze udawał, albo naprawdę chciał mnie
bliżej poznać. Spojrzałam w bok marszcząc brwi i myśląc o tej całej sytuacji.
Po chwili znowu spojrzałam na niego i kiwnęłam głową.
- Ok., możemy się poznać lepiej.
Po prostu myślałam, że gadasz ze mną, bo przyjaźnie się z Dawidem i tyle. Nie
lubię się napraszać więc… sam wiesz. – wzruszyłam ramionami. – Z czego się tak
cieszysz? – zapytałam widząc uśmiech na jego twarzy.
- Nie wierze, że poszło mi tak
łatwo, myślałem, że będę musiał kombinować jeśli się nie zgodzisz, a ty…
Zaskakujesz mnie!
- Rafał, zgodziłam się na
rozmowy, a nie bycie razem, opanuj się. – rzekłam ze śmiechem.
- Wiem, ale to już jakiś postęp.
– odpowiedział pewnym głosem. – Wracajmy, zaraz będą rozpalać ognisko. –
odwrócił się i dodał – Wskakuj na barana.
- Zapomnij, sama pójdę. –
odwróciłam się i ruszyłam z powrotem.
***
Dwie godziny później ognisko
trwało w najlepsze, a my na wzajem opowiadaliśmy o śmiesznych sytuacjach i imprezach. Wspominaliśmy wszystkie zabawne akcje i cały czas wybuchaliśmy śmiechem. Nagle odezwała się Majka.
- Jagoda, a pamiętasz tą sytuację
z pająkiem, co mami już spała?
- Błagam, tylko nie to. –
jęknęłam
- No mów. – siedzący obok Rafał
szturchnął mnie w ramie i uśmiechnął się przymilnie.
- No dobra. Raz jak Maja u nas była,
to jak zwykle siedziałyśmy do późna, a mami dawno już spała. Kiedy szykowałyśmy
się już do spania zauważyłam gigantycznego pająka, a że mam arachnofobię, to
zaczęłam krzyczeć, mama niby zaczęła wstawać, ale robiła to tak niemrawo…
Koniec końców Maja mnie uratowała, bo ja tego paskudztwa w życiu bym nie
tknęła. – zaśmiałam się – Żartujemy teraz, że mógłby mnie ugryźć lub ktoś
włamać się do domu czy mnie porwać, a mami spałaby dalej jak zabita.
- No jak to nasza mami. - Majka
ze śmiechem podsumowała moją historyjkę.
- Ha ha, przypomniało mi się
jeszcze jak zachciało nam się lodów po mojej imprezie urodzinowej, pamiętasz
Maja?
- No pewnie!
- Słuchajcie, jest środek nocy,
goście pojechali, my oglądamy filmy, no i mamy ochotę na lody. No to Maja
poszła po dwa, a że po nocy nie szukaliśmy talerzyka dla mnie to mojego mi trzymała,
a ja sobie jadłam, było ciemno więc nie zauważyłam, że na koszulkę spadły
kawałki czekolady, mami rano patrzy i mówi „wygląda jakby ptak się na ciebie
załatwił”. – gdy zobaczyłam zwijającą się ze śmiechu przyjaciółkę krzyknęłam
oburzona i rzuciłam w nią pianką – Co się śmiejesz? To twoja wina małpiszonie.
- No co? Trzymałam go w lewej
ręce…
Później Dawid zaczął wspominać
swoją osiemnastkę, a ja nawet nie wiedziałam kiedy znalazłam się w ramionach
Rafała. Było mi dobrze, czułam się bezpieczna i szczęśliwa. Wpatrując się w
ognisko myślałam o kolejnych dniach, o tym co powiedział mi Rafał i o tym co
czuję przy nim. Podoba mi się, ale nie wiem co on może widzieć we mnie…
Nie wiem nawet kiedy usnęłam.
Poczułam tylko, że jestem niesiona, a chwilę później kładziona na łóżko.
Poczułam delikatne muśnięcie policzka ustami i usłyszałam ciche życzenie dobrej
nocy i ponownie usnęłam.
***
Mijają już dwa tygodnie naszego
pobytu na Mazurach, a ja czuję się jakbym żyła w innej rzeczywistości. Dużo
czasu spędzamy wszyscy razem, ale jeszcze więcej sami z Rafałem. Porywa mnie
nad jezioro gdy tylko ma okazję. Dużo rozmawiamy, żartujemy, dokuczamy sobie.
Otworzyłam się przed nim opowiedziałam o ojcu alkoholiku, o tym ile mi zabrał,
jak ciężko było mi na nowo odbudować wiarę w siebie. Powiedziałam mu o uczeniu
się samodzielności i oraz jak ważne jest dla mnie bym mogła żyć w miarę
normalnie. Jest dobrym słuchaczem, nie lituje się na de mną i nie krzywi gdy
muszę coś zrobić w dziwny sposób. Nie pyta co chwilę czy mi pomóc. Cenię to w nim
i chyba zaczynam coś do niego czuć. Jest taki, słodki, czuły i spontaniczny.
Dba o mnie.
- O czym myślisz, Jagódko? –
mruknął mi do ucha obiekt moich rozmyślań i objął mnie siadając obok.
- A tak ogólnie, o tych dwóch
tygodniach, o nas, o tobie. – odparłam z uśmiechem przytulając się do faceta,
który w ciągu czternastu dni dowiedział się o mnie chyba wszystkiego.
- I co wymyśliłaś? – spytał
pieszcząc moje ramię i dając buziaka w głowę.
- Dobrze mi tu, chciałabym zostać
w tym miejscu, z tobą i całą resztą. – odchyliłam głowę i patrząc mu w oczy
mówię dalej – Zaczynam czuć coś do ciebie, coś więcej niż tylko przyjaźń. Nie
zepsujmy tego Rafał, ok? Obiecasz mi, że będziemy rozmawiać szczerze i
pielęgnować to co się rodzi między nami?
- Obiecuję kochanie, za bardzo mi
na tobie zależy by to zepsuć. – powiedział to z taką stanowczością i uczuciem,
że mu uwierzyłam. A potem… pocałował mnie. Najpierw delikatnie, badając, poznając
kształt i smak moich ust, a ja odpłynęłam, bo sprawił, że zapomniałam o wszystkim
wokół nas…
***
Dzisiaj wracamy do szarej rzeczywistości,
mamy wspaniałe wspomnienia i już zadecydowaliśmy, że za rok też tu
przyjeżdżamy. Rafał dodał, że w tym samym składzie, a na moje stwierdzenie, że
czas pokaże zareagował oburzeniem, bo śmiem wątpić w nasz związek. Dopiero
pocałunkiem dał się udobruchać. Nie wątpię w nas, bo chociaż zdobył moje serce
w miesiąc czuję, że to jest ten właściwy. Ale lubię go denerwować, słodko się
złości. Wiem, że będzie różnie, ale chce być z nim, kocham go.
Prawdziwe życie to nie bajka ani
książka ze szczęśliwym zakończeniem, to nie jest też film z muzyką w
kulminacyjnych momentach, radosnych ani tych smutnych. Ale uwierzcie mi, że
czasem, kiedy zupełnie się tego niespodziewany, los się do was uśmiechnie i możecie
spotkać na waszej drodze miłość swojego życia, a wtedy żadne piosenki i
specjalne scenerie nie będą wam potrzebne. Mi nie były, wystarczył Rafał.